Komentarze: 13
życie jest pięknie...
(pesymistycznie)
życie jest pięknie...
(pesymistycznie)
Bo wczoraj powroty raczej poranne niżeli nocne. Dziwne rzeczy się działy. Dobre rzeczy. Bo już opowiadam. Siostra przyjechała. Siostry to ważna rzecz przecież. A że żegnać kiedyś się trzeba to i się pożegnałyśmy.
Po czym odwiedziłam najmądrzejszą Pannę na świecie... I ja o tej Pannie właśnie. Bo podziwiam. Naprawdę podziwiam. Bo tak dojrzałej osoby nie spotkałam nigdy. Nawet w mych parentsach (po polskiemu rodzicielach) tyle dojrzałości nie znajduję co w tej Pannie właśnie... i temat notki pochodzi z Panny ściany. Bo odalazła ona wszystko co odnaleźć można i dla czego żyć... i straciła też wiele... i jejku. Poprostu zielona herbata nigdy aż tak mi jeszcze nie smakowała. A piszę to bo bólem jest, że tak naprawdę z tą Panną pożegnać się musiałam... Nie lubię, gdy odchodzą Ludzie (Ci przez L duże).
(ciemna głucha noc... swojski krąg czarodziejskich. Szczere rozmowy, bo właśnie przez te pożegnania zawsze takie się tematy wkręcają... wszyscy łzy w oczach. I schodząc na tematy damsko-męskie:)
P: Bo ja też kiedyś się w Tobie kochałem
Ja: he? (ze zdiwieniem skąd taka wylewność nagle)
P: no bo... (tu wpisać listę komplementów oczywiście, że nie prawdziwych :P) ... i nie nosisz latem stanika
i w tym momencie się przewróciłam. :]
(ach i żem zapomniała... nad galerią się napracowałam, a po hasło to pisać proszę...)
I have a dream...
Sny rzeczywiście. Dziwne sny. Śni się czekolada, smoki zielone
śpiące pod stołem i przytulne, takie smoki sympatyczne.
Śnią się Ludzie rozpływający się w dłoniach.
I podróże się śnią jakieś. Znani i nieznani. Mętlik całkowity. Każdy
sen przecież coś znaczy. A ja boję się Znikających Ludzi.
A wczoraj Kolejny co to nie wierzy, że mogę śmiać się do własnych
myśli. Raczej milczenie w tej nie-rozmowie. Przepraszam... to wynik
nie-umiejętności zebania myśli tamto-chwilowych...
a raczej tamto-dniowych. I had a bad day. A wszystko przez tą
jadną krótką chwilę w samo południe
(swego rodzaju western). Dwa słowa mogą popsuć wszystko.
Tym bardziej jeśli się w Nie nie wierzy.
Ja wolę pozostać w świecie tych moich smoków. Bo wyśnionych....
'...You're taking one down
You sing a sad song just to turn it around
You say you don't know
You tell me don't lie
You work at a smile and you go for a ride
You had a bad day
The camera don't lie
You're coming back down and you really don't mind
You had a bad day
You had a bad day'
Bo średnio to jest pomiędzy dobrze a źle...
gdybym powiedziała, że jest dobrze to by znaczyło,
że nie może być lepiej, a gdybym powiedziała,
że źle to by znaczyło, że nie moze być gorzej.
A przecież zawsze może być lapiej lub gorzej...
Właśnie ze spaceru powrócić raczyłam... z Panem, z którym rozmowy zacięte na temat ideologi i czystości i praw genetycznych i ojejku galimatwias (polubiłam jakoś to słowo ostatnio). I biedronka z kropkami siedmioma. A jeszcze Pan ten nie wierzył mi, że ja się śmieję do deszczu. A przecież można tak... ja mówię, że można i tyle. I stwierdził żem rozbrykana... a później, że jednak Panna-Z-Mokrą-Głową.
W między czasie raczyłam odwiedzić miasto bydgoskie... Tam przyjacielsko straszliwie. I odkrycie TYCH prawdziwych... ktoś zawiódł, ktoś podtrzymał przed upadkiem, a jeszcze ktoś zaskoczył bardzo. Pełno zdziwień i zadziwień.
Bo w ludziach siła...
Stanowczo od prawie 48 godzin nie byłam w domu od 30paru nie spałam i dobrze mi. Bo noc dziś w najbardziej magicznym miejscu jakie znam. Najcudowniejszym i najcieplejszym. Z Ludziami Muzycznymi... i ach dyskusjami do 6 rano. Bo tam gdzie byłam pokój każdy w kwiatach na szkłach malowanych, w nutach, w fortepianach, skrzypacach i gitarach. Najwspanialsze na ziemi miejsce. I z taką Miłością w sobie. Żeby już nie wracać do codzienności... (a jeśli dom będę miał to będzie...)!
I taki adapter prawdziwy.. I naprawdę prawdziwie The Doors.. I Joplin Pani i.. i kurcze brakowało takiego czegoś takiej iskierki a teraz zapaliła się. Jeśli o szczęściu mowa to teraz jest szczęście moje największe, najcudowniejsze szczęście. Bo tak niewiele potrzeba czasami :) I wschód słońca tak przyjacielsko oglądany z ogrodu, gdzie lilie białe rosną moje...
Wracając do przyzwyczajenia nie-jedzenia.
A do Bydgoszczy ktoś się za mną wybiera?
W chłodnej, pustej godzinie