Archiwum listopad 2005, strona 1


lis 05 2005 [Niebieski młynek miele czarną chmurę]
Komentarze: 6

Ha!

I znowu takie zabieganie... ach kocham to kocham. Co do bycia w dwóch miejscach na raz to ja bym czardziejką chciała być i moć tak szybciutko znikać i tak samo się pojawiać. I nie marnować tyle czasu na myślenie. Wczoraj A. proponował wieczór piwniczno-garażowy, w tym samym czasie wpada T. i mówi, że porywa... i potem jeszcze I. I wogóle wszystko tak cudownie się ułożyło.. a przecież miało być spokojnie, miało być domowo i miało cynamonem pachnieć. A tu pachniało  t a ń c e m   i gwiazdką z nieba. I takim cudownym czymś, co dowartościowuje i ach och ech. Wyrazić nie umiem. Czuję się elficko.

I nawet perspektywa dzisiejszego wieczoru nad matematyką już tak bardzo nie straszy logarytmicznymi zawiłościami. I poczet królów i książąt i kucie na pamięć wszystkiego raczej optymistycznie wtapia się w błękit ściany mego pokoju... toż przyszłosciowo już o maturze trzeba. Niedługo, niedługo!!

Kawa czarna myśli rozjaśnia. Od środka energia rozpiera (podziękowania ogromne i bicie pokłonów w stronę dwóch mocnych kaw Jacobs - reklama darmowa ;) ).

A nocne wspomnienia ciągle tańczą radością. I poczułam się ładna.

Skromnie.

Nadziejaikropka : :
lis 03 2005 Na Nadzieję Ci inne środki?!
Komentarze: 8

Dwie kartki z Toronto, biała koperta i rzędy długie liter... niespodziewajka. Inna niż spodziewane niespodziewajki. I zdziwienie ogromne. I to, że jednak świat jest zły. Bo S. pisze takie rzeczy... ale to tajemnica przecież. T a j e m n i c a.

Sieroctwo Panny sięgnęło zenitu. Proszę wyobrazić sobie sytuację. Dnia jednego skręcona noga, dnia kolejnego drogę przebiega czarny kot, Panna na prostym chodniku się przewraca, ludzie patrzą jakoś dziwnie. Mały wstyd na twarzy. Większy wstyd poczuła druga noga teraz również boląca. I to z wielkim czerwonym ku-ku na kolanie. Do wszystkich nieszczęść moge jeszcze katar doliczyć i bunt gg... I to, że dzisiaj taki ważny dzień, a mi jeszcze chodzić tak za bardzo nie wolno.. a mam być w dwóch miejscach jednocześnie. A muszę! Chociażby mieli mi tę nogę uciąć! B u  n t!

 

Nadziejaikropka : :
lis 02 2005 tarot, czarny kot i pamiętniki.
Komentarze: 6

Bo kiedy Panna chce wstać z łożka prawą nogą!... koniecznie prawą(!) a tu lewa się do przodu wyrywa, to... kończy się to skręceniem. Nie jakimś tam. Tylko  s k r ę c e n i e m  mojej nogi w kolanie (również moim). I tak oto dzień upływa pod znakiem bandażowania się. A ja chciałam żeby dobrze było. No!

Zawsze jak chcę dobrze to źle wychodzi. Źle i tyle.

Bo wczoraj przyszedł z czerwonym liściem w ręku i powiedział, że pojedziemy razem gdzieś. Gdzieś skończyło się plażą i wielkimi goframi. Jak sam powiedział - przyjacielski romantyzm. Kamyk zielony w kieszeni kurtki. Na wieki wieków. I gdyby Miłość istniała to ja wiem, że mogłabym może nawet... w nim... gdyby pozwolić sobie zapomnieć na chwilę, że to coś więcej niż zieloność, że na czerwono też można jeszcze żyć... Że przecież Kraków z nikim się tak bardzo nie kojarzy. I że on magiczny. Czemu nie możemy wybierać w czyich oczach powinniśmy tonąć? Tak jak to morze.. co wczoraj kolor niebieski z najulubieńszych niebieskich. I z przytuleniem. I z piaskiem przesypywanym między pacami, z ręki do ręki...

Wizyta w kościele. Telefon od Egzaltowanego-Skurwiela (naprawdę najchętniej określiłabym go gorzej). Śmie mi jeszcze Eucharystię przerywać!! Tupet! Tupet!

Wieczorem spacer. Rozmowa o tym co nie istnieje, a wyżej wymienione. Jesteśmy dziwnymi ludźmi, którzy nie potrafią ze sobą rozmawiać. Krępują się słów. [Mam dać Ci spokój?]. Boją się powiedzieć za dużo. Albo powiedzieć za mało. Albo odezwać się nie w porę. Albo... albo sama nie wiem czego jeszcze. [o czym my rozmawialiśmy kiedy byliśmy razem?] Powinno być blisko, a jest jak przez ocean.

Cierpiąc na ból nogi przekonuję mamę, że ja naprawdę mogę(?) wyjść, dojść, dobiec... [- tak, a popołudniu będę cię do spzitala wiozła]. Pierwszy raz to ona przekonuje mnie, że kształcić się dziś nie warto. Przecież nie będę się kłóciła.

 

Nadziejaikropka : :