Komentarze: 6
Nijako zmuszona uprzedzeniem Aniowym dodaję tę treść jakże elokwentną. Otóż proszę państwa (fanfary, oklaski, publika wstaje!) dokształcając się wakacyjnie ( bo czasami zły los zmusza :] ) zaczęło nam równo odbijać (nie odbijać się tylko odbijać poporstu). wykorzystując technologię nowoczesną w postaci (już osławionego) mego telefonu komórkowego powstały cudowne portrety naszej nienormalności. Nie to żeby inspirowane ... krisznowcami... (wyraźna ironia w tych pięciu ostatnich wyrazach).
Dnia następnego czyli poprzedzającego jeszcze kolejny a goniącego poprzedni, udałyśmy się miastowo-koszałkowo. Na spotkanie... tak tak.. sławnego (prawie tak jak moja komórka) Pana Banana. Tutaj pragnę podkreślić iż godowe wyczyny i pełzacze prośby wyżej wymienionego w stosunku do Panny M. spełzy na niczym... oczywiście wycieczka jak każda inna skończyć się musiała na LODACH w (wcale nie sławnym) McDonaldsie. Oczywiście edukacja wciąż trwa.. tak tak (a może to raczej wybuchy śmiechu... hmm).
( na ten temat więcej u Anula )W każdy bądź razie jeszcze nie pisałam (a dzisiaj sie wypisze a co!) o imprezie (a jak!). Klasowe pijaństwo górą! (I jeszcze nadmienię iż Panna A. alias Imaginacja wprasza mi się na herbatę... no! ). I jeszcze o wyprawach spacerowo-polankowych z Panem Filozofem i o grillach działkowych...
Tak więc się dzieje dużo i jeszcze więcej.. wszak nie o wszystkim pisać wypada...
(ekhem a z boku WIERSZODAJNIA ;) więc proszę tam kierować kroki TERAZ)