Komentarze: 7
Kto mi powie że jest inaczej?
Stwierdzam iż moje stany obsesyjno-lękowe wynikają zapewne z tych nocy nieprzespanych... i tak siedzę i czuję jak powieki ciążą. O ironio! A jeśli się położę to okaże się, że owszem jestem zmęczona, ale nie tak żeby mój organizm raczył zatopić się bez końca w błękitną pościel. Upraszczając....? Spać nie mogę...
Po alkoholowo Panna Ja dochodzi do wniosków dziwnych. Wniosek pierwszy. Bardzo łatwo jest rozjechać wszysko to co było. Bez głębszych wyrzutów sumienia co zdaje się być wyrazem (tak drodzy państwo) znieczulicy. Wniosek drugi. Zawsze podczas procesu trzeźwienia łapię doła niemiłosiernego, powiązanego z wredotą i wtedy bójcie się wszystkie istoty na niebie i ziemi... wniosek ten asocjuje do kolejnego mówiącego o bezsesowności mojego żywota w co zaczynam wierzyć coraz bardziej i proporcjonalnie do ilości spożytego alkoholu i długości trzeźwienia. Wniosek kolejejny mówi iż jestem jak każda inna nastolatka (już tłumaczę po pierwsze użalam się nad sobą co być może w moim wypadku można uznać za jakiś rodzaj spoźnionego buntu, po drugie lubię ten stan nachodzącej mnie odwagi po tym piwie cholernym, po trzecie wstydzę się tego wszystkiego powyżej).
Był to opis przeżyć wewnętrznych młodej bohaterki werterowskiej (co cierpi za miliony te dziwne katusze) oparty na wyparowujących resztkach duńskich piw i dymie ogniskowym (miałam wianek z habrów i trzy komary mnie ugryzły, a Panna miała swoją stajnie i własne konie... ach... )