I never had a dream come true.... [A part...
Komentarze: 8
Przewrotność.
Wczoraj urodziny L. obchodzone zacisznie ('zawsze masz, gdzie spać...'). A to, że przegrywam w lotki świadczy tylko i wyłącznie o tym, że jestem Inteligentna. Bo jestem przecież. ('Kto jak nie Ty' - J.). Rozmowy polityczne i człapanie do domu w takt dialogu o daltoniźmie.
Wcześniej z innymi porzucałam pomysł przedstudniówkowego chudnięcia wciągając porcję spaghetti z pysznym serkiem. Po czym wysłałyśmy siebie na spacer pomiejski. Nawet wypatrzona sukienka wymarzona. Eh..
A dziś... rano dzwoni mama R. I mówi że R. w szpitalu. Bez szczegółów (diabeł tkwi w szczegółach)... i co miałam pomyśleć? I czemu do mnie? Toż R. nikt bliski specjalnie. (- A czemu do mnie? - A do kogo innego? ) Po drodze nawiedzając też cudownie parkową bibliotekę, gdzie wciąż bardziej letnio niż jesiennie. W słońcu zatopione ławki.
I przekonywanie Kogoś że nie będzie przeszkadzał NIKOMU(!). Czemu Ktoś zrozumieć nie chce? Eh.
Czytając "Patrz na te arlekiny" Nabohokova, zagryzając "Chłopami" (co ku memu zdziwieniu stanowi razem całkiem dobrze strawną całość) i zapijając to wszystko Czechowiczem... tak właśnie wsłuchuję się w siebie.
[- A.? Nie poznaję! Skąd tyle tego w Tobie? Jakaś zmieniona(?). ]
Nie wiem kim jestem.
(A szablon to jeszcze z poprzedniego życia. Tego dawniejszego.)
Dodaj komentarz